Otóż nie Misiaczku. Od ilu dziesięcioleci walczymy o bezpieczeństwo na drogach poprzez ograniczanie prędkości – we wszystkich państwach. Praktycznie od upowszechnienia się samochodu, a właściwie od rozpoczęcia jego seryjnej produkcji. I co? Jak widać, niewiele. Na potrzeby akcji uzasadniających kolejne ograniczenia prędkości „robi się” statystyki, które mają udowadniać, że każde kolejne ograniczenie powoduje zmniejszenie wypadków drogowych o … % – i tu padają różne liczby w zależności od fantazji lub „opracowań’ na zamówienie. Jeżeli rzeczywiście to by tak działało, to dlaczego nie wprowadzić od razu ograniczenia do 30 km/h? Albo co tam – żyjmy w raju bezpieczenych dróg – ograniczmy do 20 (rowery też będą zagrożone mandatami). Wypadki spadną niemalże do zera, a ofiary śmiertelne będą na prawdę żadkością. Można będzie też zlikwidować chodniki, bo prędkości samochodów będzie niewiele wieksze niż maszerującego pieszego (ok. 5-13 km/h). Śmieszne? Nie dla tych, którzy uważają, że główną przyczyną wypaków na naszych drogach to prędkość. Oni bardzo chętnie takie ograniczenia by wprowadzili. Ja ma na ten temat inne zdanie i uważam, że rzeczywista poprawa bezpieczeństwa na drogach jest bardziej skomplikowana i wielowątkowa. Jeżeli na prawdę zależy nam na bezpiecznych drogach, to weźmy się za problem właściwie. Duża prędkość powoduje większe skutki wypadku (to fakt wynikający z praw fizyki). Jednak nie powinno nam chodzić tylko o zmniejszanie skutków, ale przede wszystkim o niedopuszczenie do sytuacji niebezpiecznych czyli do wypadków. Jak to zrobić poza ograniczaniem prędkości? Nie wieżę, że tylko ja to wiem, że tylko ja na to wpadłem. Tylko niestety, te rozwiązania są niezbyt proste, populistyczne i medialne. No i na pewno nie odprowadzą do budżetów gmin takich pieniędzy jak mandaty za przekraczanie ograniczeń prędkości. Jeżeli chcesz wiedzieć jakie, daj znać, to będę kontynuował ten wątek.
2023 Blog Motoryzacyjny — Blog Motoryzacyjny Sitemap —