Wladze stawiaja jak szalone radary, fotoradary, buduja wysepki, ronda, zapowiadaja kaskadowe kontrole itp. M.in. dlatego, ze dziennie, srednio raz na 100.000 km drog publicznych dochodzi do smiertelnych wypadkow z udzialem pieszych. A to za duzo. A z tekstu wynika, ze srednio co 300 km drogi natykamy sie na ewidentnie zbedne oznakowanie, bo informujace o zakonczonych robotach. To jednak jakos nikogo z wladcow za nadto nie wzrusza i dalej stawiaja te swoje budowle, bo ludziska znakow nie przestrzegaja…
Zrodlo:
1. „Do tego trzeba doliczyć ponad tysiąc znaków, które ustawiono na czas remontu, po zakończeniu którego nikt nie zawraca sobie głowy ich uprzątnięciem. Wbrew pozorom takie „pozostałości” też są groźne, bo wyrabiają w kierowcach zły nawyk traktowania ograniczeń z przymrużeniem oka.”
2. Polska dysponuje okolo 300.000 km drog publicznych, z ktorych wprawdzie blisko 1/3 to bloto, ale w statystyki wchodzi
3. na tych drogach mamy srednio 3 zabitych pieszych i okolo 1000 robot drogowych, ktorych juz nie ma, ale znaki sa
—
Po ptokach. Beret sie sfilcowal… ZNOWU :))))
I niech tak juz zostanie.